Rozpoczęcie sezonu w Olsztynie by Mateusz Petelski

rozpoczecie-sezonu

Zaczęło się! Sezon triathlonowy w Polsce uważam za otwarty. W niedzielę 18 maja 2014 zadebiutowałem na dystansie olimpijskim w Elemental Triathlon Olsztyn. Start miał spełnić kilka ważnych dla mnie funkcji. Po pierwsze, chciałem przetrzeć się na otwartym akwenie i sprawdzić jak mi idzie w mało komfortowych warunkach. Po drugie, musiałem przypomnieć sobie jak zachowywać się w strefie zmian oraz o wszystkim tym, co jest z nią związane. To miało pomóc mi późniejszych startach. Startach, które dla mnie będą miały znaczenie. W pewnym sensie mój występ w Olsztynie można potraktować treningowo, jako coś co jest tylko środkiem do celu. Celem oczywiście jest ½ IM w Suszu i połamanie granicy 4:30. Nie znaczy to jednak, że nie chciałem dać z siebie wszystkiego i polecieć na 100% swoich obecnych możliwości.

PŁYWANIE

            W mojej relacji skupię się tylko i wyłącznie na samym wyścigu. Pominę kwestie odżywiania oraz tego co robiłem w czasie poprzedzającym start. Zacznę więc od momentu, w którym ubrałem piankę nad jeziorem. Procedura się nie zmienia, Kasia smaruje mnie oliwką i pomaga nałożyć piankę. Zakładam 2 czepki (woda miała tylko 15 stopni), okularki i wbijam się do wody aby zrobić rozpływanie. Bałem się, że mnie zatka po pierwszych ruchach w wodzie. Był to mój pierwszy raz w tym roku w jeziorze i nie wiedziałem jak zareaguje mój organizm. Okazało się, że woda nie jest aż tak przeraźliwie zimna a ja całkiem nieźle się w niej czuję. Zrobiłem 100 – 200m rozpływania i wyszedłem na brzeg. Spokojnie ustawiłem się w 2 albo 3 rzędzie i czekałem na sygnał, który jak zwykle był zaskoczeniem. Po starcie, jak zwykle – lekka pralka. Zdecydowanie nie jest to mój ulubiony moment. Miałem założenia aby płynąć swoje i nie patrzeć na konkurencję. Wydawało mi się, że idzie mi całkiem nieźle. Niestety, cały czas znosiło mnie na lewą stronę i nieustannie musiałem korygować swoje położenie. Pierwszą bojkę ominąłem szerokim łukiem. Z drugą poszło już lepiej ale dopływając do brzegu znowu płynąłem jakoś krzywo. Ciągle miałem wrażenie, że płynę obok wszystkich. Niestety, pierwsze 750m zrobiłem w jakieś 13min. Na drugiej pętli sytuacja była identyczna. Myślałem, że zimna woda będzie problemem. A okazało się, że problem tkwi we mnie i w mojej nawigacji. Czas całkowity pływania: 26:46.

ROWER

10259954_10203783625173907_2612101169350530848_n

10152526_10201063997121837_6708926014801620134_n

10377251_10203783657094705_4203180761062086596_n

10367169_841620062518072_4041937853639607198_n

Copyright 2014 Tomasz Baranowski

10363259_10201066472223713_820351564_n        Podczas dobiegu do T1 spotkała nas nieciekawa sytuacja. Zaczęła się burza z piorunami, której kompletnie nic nie zapowiadało. Dobieg do strefy zmian był jednym wielkim podbiegiem więc wyprzedziłem kilka osób. Wiedziałem jednak, że w T1 swoje stracę, ponieważ postanowiłem założyć buty rowerowe na nogi i w nich dobiec do belki. Zaraz za belką zaczynał się podjazd i zdecydowałem tak a nie inaczej. Już w T1 bardzo mocno padało. Ale to nic, chwilę po tym jak wsiadłem na rower, zaczęło się gradobicie! To był ekstremalny początek części kolarskiej. Zacząłem bardzo mocno. Postanowiłem, że muszę dogonić jakąś grupkę, z którą przejadę cały dystans. Po około 2-3km dopiąłem swego. Złapałem całkiem spory peletonik i z nim zrobiłem 2 pętle. Dlaczego tylko 2? Niestety, podczas nawrotu po 2 pętli zaliczyłem lekkiego szlifa. Grupa mi uciekła i już jej nie dogoniłem. Pozostałe 2 pętle jechałem sam. Musiałem się mocniej napracować ale przynajmniej miałem spokojną głowę. Jazda w grupie to kompletnie nie moja bajka. Zawsze trenuję sam i nie umiem trzymać koła. Nie jest mi to potrzebne do szczęścia, bo postanowiłem już nigdy nie startować na dystansie olimpijskim. Liczy się tylko i wyłącznie formuła bez draftingu! Czas roweru: 1:05:54.

BIEG

10373773_10203783733816623_1900064611605642731_n

          Założyłem buty, ubrałem czapeczkę, wyzerowałem stoper i pobiegłem. Założenie było proste – ogień od początku do końca. Równym i mocnym tempem połykałem kolejnych przeciwników. Dałem z siebie wszystko. Trasa była bardzo wymagająca. Ciężkie podbiegi i mocno wiejący wiatr skutecznie przeszkadzały w rozpędzeniu się na maxa. Dałem jednak radę zrobić swoje i osiągnąć 3 czas biegu. Pozostaje mieć nadzieję, że forma biegowa będzie taka sama albo i lepsza podczas „połówki” w Suszu – tam przyda się moc, bo znając życie żar będzie lał się z nieba. Czas biegu: 35:22.

Podsumowując, były to całkiem udane dla mnie zawody. Jestem zadowolony z osiągniętego rezultatu (2:12:06 – 23 miejsce open) oraz z kolejnego doświadczenia, które zdobyłem. Najbardziej jednak cieszę się z tego, że zaczął się sezon. Wspólny wyjazd na zawody i weekend, podczas którego odrywamy się z żoną od szarej, codziennej rzeczywistości – to jest to! To jest triathlon!

            PS. W sobotę w MP w Aquathlonie startowała Marta Łagownik. Byliśmy tam z nią i trzymaliśmy mocno kciuki. Marta po raz kolejny pokazała klasę i zdobyła brązowy medal w swojej kategorii wiekowej. Wielkie gratulacje! Zobaczycie, jeszcze będzie o niej głośno!

1 (74)

            Trzeci zawodnik F3Team startujący w Olsztynie – Marcin Sobczak – podobnie jak w ubiegłym roku „wskoczył” na podium w swojej kategorii wiekowej – tym razem „olimpijkę” zakończył na 3 miejscu!

 Wyniki dystans olimpijski

1 (96)

Zdjęcia pochodzą z galerii organizatora zawodów (fot. Karol Banach)

GALERIA ZAWODÓW

Share on Facebook0Tweet about this on TwitterShare on Google+0